08 września 2006

[Książka] Pharmakon -- Robin Cook

No, jak to Cook - medical thriller.

Tym razem chodzi o koncern farmaceutyczny, który a) w czasie wycieczek statkiem robi pranie mózgu lekarzom, żeby dla niego pracowali, b) prowadzi klinikę, gdzie dokonuje się aborcji niezależnie od wskazań, żeby mieć płody do badań. Oczywiście główny bohater, wyjątkowy idiota zresztą, wyjawia cały spisek, biorąc udział w takiej wycieczce (btw: jedyny emocjonujący moment w całej książce: bohater na statku [!] ucieka przed goniącymi go ze strzykawkami w rękach oprawcami koncernu. Z braku lepszego pomysłu ucieka na komin rzeczonego statku. I tu już czytałam jednym tchem: *jak* oni z tego zrobią autobus??? Bo że ucieknie, to wiadomo.), po czym z dowodami w ręku biegnie do tatusia, który przypadkiem pracuje w instytucji dopuszczającej leki do sprzedaży. W ogóle takich przypadków jest w tej książce tyle, że gdyby to był tekst starożytny, uznanoby go za fałszywkę, bo żaden szanujący się autor tylu rzeczy by nie sp... zepsuł. No nic. W sumie, zwykły thriller Cooka - jak chipsy szczypiorkowo-śmietankowe: i ciekawe, i mdłe. Ilekroć go czytam, znaczy Cooka, jestem przekonana, że ma on taki szablon z tekstem, do którego wpisuje tylko w wykropkowane miejsca imiona, opisy i niektóre realia. Poza tym - widziałeś jeden, widziałeś wszystkie.

Co do tej konkretnej książki - nnnie do końca przemyślałam wybór lektury. Matka małego dziecka nie powinna czytać o aborcjach na 18-tygodniowych płodach, gdzie szczegółowo opisane jest, jak laska włażąc na krzesło ginekologiczne czuje, jak to dziecko się rusza - BRRRR!!! Gdyby nie przekonanie, że to wszystko totalny idiotyzm, na pewno nie mogłabym spać. Chociaż, trzeźwo rzecz biorąc, niektóre artykuły w polskiej prasie nt. traktowania dzieci vel płodów w naszej służbie zdrowia są dużo, dużo, dużo bardziej makabryczne.