16 lutego 2007

Ryba pod spleśniałą pierzynką

Ten przepis jakoś mi się tak wyobraził, kiedy szłam z synkiem na spacer. Rzeczywiście, pyszny wyszedł. Dla dwóch osób potrzeba do niego:

niewątpliwie ryby (obojętne jakiej, po dwa filety na głowę)
ca. 200 g szpinaku
2 ząbki czosnku
150 g gorgonzoli (lub jakiegoś podobnego sera)
kubek śmietany do ubijania (30%)
ryż

Rybę (jeśli mrożona, rozmrozić) pokroić na kawałki (żeby się wygodnie nakładało), posypać mąką i obsmażyć na złoto. Szpinak doprawić czosnkiem, solą i czym tam kto lubi - musi mieć wyraźny smak. Ser pokruszyć lub pokroić w drobną kostkę. Śmietanę ubić na sztywno i wymieszać z serem. W żaroodpornym naczyniu ułożyć warstwę szpinaku, rybę, potem przykryć to wszystko śmietaną z serem; posolić i popieprzyć. Wsadzić do pieca na jakieś 170 stopni na czas gotowania ryżu. Tłuste takie wychodzi, więc ryżu musi być sporo!

09 lutego 2007

Paprykowa carbonara

Jest to danie podpatrzone w jakimś programie kulinarnym, bodajże "Cool kochen mit Tim Malzer", ale nie wiem dokładnie. Nieco je zmodyfikowałam, więc podaję tu moją wersję (dla dwóch głodomorów albo trzech normalnych osób):

1 średnia cebula
2 czerwone papryki
6 łyżek ajvaru (czyli paprykowej pasty w słoiku; jeśli jest wybór - ostry!)
100 ml rosołu z kostki
ok. 100 g szynki w rodzaju parmeńskiej (nikt normalny nie wrzuca prawdziwej szynki parmeńskiej do sosu... ;-))(chyba że jest normalnym milionerem)
pół kubeczka słodkiej śmietany
parmezan do smaku (ze trzy łyżki)
makaron (pół paczki na dwie osoby; ja lubię taki gruby, rurki np., ale spaghetti też może być)

Postawić wodę na makaron.
Cebulę i paprykę pokroić w paski i podsmażyć na oliwie, żeby zmiękły. Dodać ajvar,
rosół i pokrojoną w paski szynkę. Wymieszać i niech się dusi. (trzeba to robić na dużej patelni ew. w garnku!)
Ugotować makaron, wsypać go do patelni, wymieszać porządnie. Dolać śmietany, posypać parmezanem, wymieszać i podgrzać, żeby było gorące.
W oryginalnym przepisie do śmietany dodawali jeszcze żółtko, ale jakoś za nim nie tęsknię, więc po co...
Nie wiem, czemu my to tak lubimy, ale jest pyyyyszne! (zdjęcia nie ma: za szybko znika)

29 stycznia 2007

Pizza Weinerów krok po kroku

Ponieważ robienie pizzy jest dla nas równie naturalne, co robienie kupy, od dawna już nie zastanawiamy się nad ilością czy jakością składników (pochodzi to z czasów, kiedy cierpieliśmy na pewne, ehem, niedobory finansowe i jedliśmy wyłącznie pizzę i makaron). Ostatnio jednak dowiedziałam się, że zaczynanie przepisu od hasła "zrobić zwykłe ciasto na pizzę" to naigrywanie się z czytelników i pizzę robi się długo i skomplikowanie. Nic podobnego. Robimy pizzę, jak nie chce nam się gotować i/lub nie mamy kasy, a nasz przepis krok po kroku wygląda tak (jest to porcja dla dwóch żarłoków albo czterech normalnych osób):

Ciasto
1. Nalać 2/3 szklanki ciepłej wody, wrzucić do niej 30 g drożdży i łyżeczkę cukru; wszystko wymieszać, aż drożdże się rozpuszczą i zostawić w spokoju.
2. Włączyć grzanie w piekarniku na 50 stopni, wyjąć z niego blachę i wyłożyć ją papierem do pieczenia.
3. Wyjąć sporą miskę oraz mikser z końcówkami do ciasta (punkt ten dotyczy osób, które a. są leniwe, b. mają mikser; cała reszta wyrabia ciasto rączkami na blacie). Wsypać do rzeczonej miski 1/3 worka mąki (ok. 300-400 g), chlupnąć 3 łyżki oliwy oraz posolić.
4. Drożdże powinny już zacząć rosnąć, czyli puszczać bańki lub się pienić. Jeśli nie, poczekać, aż zaczną; jeśli tak, wlać zawartość szklanki do miski. Wyrabiać ciasto mikserem, aż zrobi się gładkie i będzie takie... ciapowate... dosypując mąki lub dolewając wody, zależy. Powinno odchodzić od ścianek miski, ale nie za bardzo. Może być też twardsze, wtedy nie przyczepia się do miski, tylko tworzy kulkę, ale miękkie ładniej i szybciej rośnie.
5. Na papier, który leży na blasze, nalać trochę oliwy i rozsmarować łapami równomiernie. Następnie tymi naoliwionymi łapami wyjąć ciasto z miski, odrywając od ścianek i formując ładną kuleczkę - z tą oliwą na rękach się nie przyczepia, mimo że jest bardzo miękkie. Wywalić je na papier i rozklepać na całości (dla tradycjonalistów: okrągła pizza jest śliczna, a prostokątna -- większa).
6. Wsadzić do pieca i wyłączyć grzałkę. Może tam siedzieć do uśmiechniętej śmierci, ale zwykle wystarczy czas, kiedy będziemy przygotowywać składniki zasadnicze.

Składniki
Podstawowym składnikiem większości pizz są sos pomidorowy i żółty ser. Kiedyś obliczyliśmy, ile kosztuje najtańsza pizza dla dwóch osób, ale już nie pamiętam. W wersji dla niezamożnych: ciasto smaruje się koncentratem pomidorowym rozcieńczonym wodą w proporcji ca. 2:1, na to wrzuca się np. pieczarki i posypuje żółtym serem. Można zrobić pizzę pt. "wiosenne porządki w twojej lodówce". Można zrobić pizzę ze szpinakiem, wtedy zamiast koncentratem p. ciasto smaruje się gęstą śmietaną (optymalnie creme fraiche), soli, pieprzy, na to daje szpinak wymieszany z czosnkiem, a na to wreszcie ser. Jak kto lubi, może posypać kostkami boczku albo szynki. Natomiast ulubiona, Dwuczęściowa Pizza Weinerów wygląda tak:
połówka nr 1
koncentrat pom., anchovis (lub krewetki), ser pleśniowy (lub camembert), mozarella, ser żółty, zioła prowansalskie
połówka nr 2
koncentrat pom., boczek, szynka, czerwona papryka (ew. cebula), mozarella, żóty ser, ostra papryka

Pizzę najlepiej piecze się w piekarniku nagrzanym na maksa, ok. 15 min. Raczej nie na termoobiegu, bo wysycha, optymalnie grzanie góra+dół.

Ot i cała skomplikowana robota.

02 stycznia 2007

Karmelówka



Ten przepis jest oparty o przepis na karmelówkę ze stron kobieta.gazeta.pl.

  • Pierwszy etap. Garść migdałów (w skórce), rodzynek, kilka obłupanych orzechów włoskich i jedną trzecią laski wanilii zalałem 100 ml białego rumu (38%).
  • Za miesiąc zamierzam zlać zaprawę, dodać karmelu, wódki i brandy, zgodnie z instrukcją z oryginalnego przepisu.
Za miesiąc

Przefiltrowaliśmy i zlaliśmy według oryginalnego przepisu. Trochę po drodze wypiliśmy. Takie dziwne było, ale zakorkowaliśmy grzecznie i poczekaliśmy następny miesiąc. Nie do wiary, ale rzeczywiście zmienia smak!! Wprawdzie nic rewelacyjnego nie wyszło -- ot, karmelówka, znaczy się alkohol smakujący karmelem -- ale i tak super, jak na krótki czas robienia się. Wszyscy mówili, że słodkie i świństwo, ale z początkowych trzech litrów zostały może dwa kieliszki... Podsumowując: nie wiem, czy warto. Jak kto lubi słodki alkohol, może i warto. Jak nie -- nie warto.
Czekamy z niecierpliwością na wino pomarańczowe. Chwilowo zajmuje nas kwestia dębowych kołków -- skąd???

Lemowy niezbędnik




Kupiłem sobie książkę z
opowiadaniami Lema dobranymi podług popularności wśród czytelników. Niby mam chyba całą prozę, którą Lem opublikował, wliczając w to niektóre wcześniejsze lub nie wznawiane książki, ale niestety nie pod ręką. I oto okazuje się, że nie myliłem się licząc na swoją przeciętność -- większość z nich to także moje ulubione opowiadania. Trochę z Cyberiady, trochę z Próżni Doskonałej, trochę z Ijona Tichy'ego, trochę z Pirksa. Rozkosznie się to czyta, nawet co bardziej archaiczne kawałki "Terminusa". Cudny "Kongres Futurologiczny". W sumie cieszę się, że od tak dawna żadnego Lema nie czytałem. Trochę tak jak w pewnej anegdocie:

Mój brat jakoś przegapił w życiu kilka opowiadań Lema. Pewnego dnia zorientował się, że mam w zbiorku coś czego nie zna. Popatrzył pożądliwie, ale Junior biegał po mieszkaniu, więc nie było odpowiednio godnych warunków.
- Wiesz co, ja pożyczę, i przeczytam u siebie w domu.
- Jasne.
- Albo najlepiej pojedź ze mną, odwiozę cię potem.
W domu, wieczorem, wziął w obie dłonie książkę, usiadł powoli w fotelu...
- Nie - mówi - Najpierw położymy małego spać.
Położyliśmy. Wytarł ręce, usiadł, książka już na kolanach.
- Dołożę do pieca.
Dołożył. Zamknął drzwiczki. Wytarł ręce, usiadł. Jeszcze coś nie grało. Posłuchał, posłuchał, wstał i wyłączył komputer, żeby wentylator nie szumiał. Otworzył książkę. Popatrzyłam na niego i zaraz wyszłam do kuchni.
Włączyłam sobie cichutko radio, i czekałam. Wreszcie przyszedł.
- Przepraszam, ale nowy Lem... po tylu latach.
(Dorota Guttfeld)

Fakt, nic nie jest doskonałe. Zamiast "Terminusa" wolałbym "Ananke"; zamiast "Jak Erg Samowzbudnik bladawca pokonał" - "Ofertę Króla Okrycyusza" ("To my, trociny"). A zamiast "Non serviam" (jedno, co uważam w gruncie rzeczy za strasznie nudne w tym całym wyborze) - któreś z opowiadań, które nie było częścią cyklu, np. "137 sekund".

P.S. Zaraz mnie SZLAG trafi - Opera i Blogger się chyba nie znoszą.