Aktorów nie piszę, bo i tak nikomu nic nie mówią (i dobrze)
[ IMDB ]
Akcja jak akcja: goście włażą do podziemnej jaskini (ładnej, zresztą), coś tam się zawala czy wybucha i nie mogą wyjść, więc szukają drogi, a w międzyczasie zjadają ich potwory.
Komentarz nasuwa mi się jeden: aaaaaaaa, co za gówno!!!
Przede wszystkim, nie trzyma się kupy. Po co? Dlaczego? Dlaczego na początku zawala się jakiś kościół z czaszkami wampirów??? (nie ma potem o tym ani słowa) Dlaczego potwory mają na sobie wytatuowane V.S.S.F., czy coś takiego? (chyba że jest to jakiś niezwykle popularny skrót, który mówi sam za siebie, nie wiem, ja nie zgadłam) Dlaczego w jaskini rozwinął się osobny ekosystem, skoro miała połączenie z jeziorem (przez które w końcu wyszli)? Po co w ogóle został nakręcony ten film??? Żeby to chociaż ciekawe było, ale gdzie tam. Tyle że na początku ładne zdjęcia pod wodą (konkretnie jedno ujęcie, no ale niech im będzie). Ogólnie, strata czasu; zero powodów, żeby się dłużej rozwodzić.
VSSF -- google mówi, że chodzi oczywiście o Vlaamse Ski and Snowboard Federatie. Ew. o Västsvenska Simförbundet. Acronym search dodaje jeszcze Verband Schweizer Spanplatten-Fabrikanten oraz vaginal sacrospinal fixation.
Mnie najbardziej przeszkadzały dwie rzeczy. Po pierwsze, goście usiłowali budować nastrój stosując trzęsi-kamerę (nic nie widać, coś się kotłuje, ktoś krzyczy, ktoś kogoś goni, a potem sperma czy inne wydzieliny bryzgają na ekran), a po drugie, był zwyczajnie nudny. Film może być głupi, o ile akcja jest na tyle szybka i wciągająca, że się nad tym nie zastanawiasz. Ale nie może być nudny. Po trzecie... (our *three* main weapons are...) po trzecie wreszcie, po wstępie ze ślicznymi jaskiniami nawet jako-tako zbudowanym i opartym na nich nastroju skisili wszystko gumowymi lalkami, dziwnie przypominającymi Aliena (tyle, że Alien był ładny).
Oszczędzę komentarzy na temat ekosystemu (zainteresowanym polecam książkę "Dlaczego jest tak mało wielkich drapieżników", dodam tylko, że w tym ekosystemie magicznym były białe wodorosty), oraz na temat tego, w jaki sposób pasożytnicze pierwotniaki zamieniają... oooo, o mały włos zdradziłbym zaskakujące zakończenie filmu, i w ten sposób zmarnowałbym piętnaście minut napięcia (bo po piętnastu minutach już wiadomo, o co chodzi).
Oczywiście, mógłbym napisać coś więcej o München, ale łatwiej się pisze o marnych filmach.
25 sierpnia 2006
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz