Steve Vance
Facet wnerwia indianiańskiego czarownika ("Franek, jak nazywała się ta wioska w której nazwałeś czarownika oszustem?") , i zostaje zamieniony w wilkołaka. W komplecie jest nawet naukawe wyjaśnienie (cośtam o infekcjach i bakteriach i fazach księżyca).
Dwa słowa: Nie czytać. Narracja kompletnie nie trzyma się kupy, kilka nabitych strzelb które nigdy nie wypalają, niektóre wątki ni przypiął, ni przyłatał. No i przede wszystkim -- kompletnie niczemu to nie służy. W całej książce chyba tylko jedna postać nie jest papierowa.
Mam jeszcze zaległy "Thud!" Pratchetta, ale chwilowo nie mam weny.
31 sierpnia 2006
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz