Prosty, a fajny pomysł.
Zrobić zwykłe ciasto na pizzę. Rozwałkować i posmarować pesto. Położyć na to pomidory - oskórowane i bez pestek (sam miąższ, możliwie suchy, bo inaczej będzie wszystko pływać). Na pomidory -- pokrajaną w plastry mozarellę (sporo). Całość polać oliwą i posypać ziółkami wedle gustu (np. oregano albo zioła prowansalskie). Wsadzić na piętnaście minut do piekarnika rozgrzanego do maksimum.
W gruncie rzeczy smakowo przypomina to prawdziwą pizzę margaritę. Nie mam na myśli pizzy posmarowanej sosem pomidorowym i posypanej sproszkowanym ementalerem. Do tej pizzy używa się świeżych pomidorów, mozarelli i świeżej bazylii, wszystko razem polane oliwą z oliwek -- podobno na cześć królowej Małgorzaty, pizza ma być w kolorach włoskiej flagi. Mówią, iż Małgorzata odwiedziła Neapol w 1889 roku. Zapewne wraz z mężem późnym wieczorem dotarli do hotelu, i rzuciwszy się na kanapę przed telewizorem, zamówili pizzę na telefon. Traf chciał, że numer telefonu na świstku wsuniętym pod drzwi ("do każdego zamówienia powyżej 10 lirów jeden absynt gratis") należał do słynnego pizzaiuolo Raffaele Esposito. Ten zorientował się, że umiejętne potraktowanie królewskiej pary i wykorzystanie sposobności w celach marketingowych zapewni mu nieśmiertelność, w każdym razie w niemieckich książkach kucharskich i na niektórych stronach internetowych. Parze królewskiej pizza niezwykle smakowała (nie mieli wyjścia, pizza była w kolorach Włoch, we Włoszech różne rzeczy się działy, gdyby królowi nie smakowała zielono-biało-czerwona pizza, mogłoby by się zrobić nieprzyjemnie). List z podziękowaniami ponoć do dziś wisi w Pizzeria Brandi w Neapolu.
27 sierpnia 2006
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz